DIAMENTOWY ŻOŁĘDŹ DĘBU Z ŁĄKĄ.
131. - 138.
______________________________________________________________
131.
Strona 4.
wie, i wieje wiatr, to Faraon leży na ziemi, czyli budzi się do
swoich prac piękność Wenus, ustawiona szósteczka. Fylgio-Yoginko uczennico.
Budzi różowość poranków, wodą przesiąkniętych mgieł i kropel rosy.
Ostrzem budzi miecz słońca -brzask. Wołajmy: Pani Uszas !
- Nie można odebrać człowiekowi wiedzy i życia. Zakamarki Bar - Do i baru
nocy posiadają dowody takiego stanu rzeczy i takiego stwierdzenia. Wszystko się
toczy w kółko Macieju - Maytre'ju - Wieyu.
- Ale scena teatru ! - Jeszcze usłyszałem pozdrowienia Domów Jarzębinowych,
na wszystko chyba już gotowych.
- Czy Wy, wszystkie Szanowne osoby macie pojęcie, co to jest, że coś lub ktoś
budzi się ? Nie, że Ich budzą ale, że sam się budzi ?
- Dowcipny jak malwa koloru herbacianego.
- Dobra, malutka, my to już wiemy. To znaczy tylko, że coś już nie śpi. Czy tam
ktoś.
- Mówisz to takim tonem Ważniaku jakby nie było różnicy między uśpionym
i obudzonym.
- Ty chyba jednak jesteś zbyt młoda, żeby mi robić takie uwagi .., niegrzeczne.
- Ja ? Chociaż On przyjął mnie tutaj jako Uczennicę w naukę zawodu, jestem
już teraz taka długowieczna jak sama Żeńska Osobowość Galaktyki. I jeszcze to
mam Pyłku,
że pozwolił mi zachować każde moje ego.
- Co ? Co ! Żeńska Osobowość Galaktyki ? Co do diaska ! Ja stąd znikam.
- Ja .., my .., też zwiewajmy. Hop !
- ...
- Za daleko nie odejdą, prawda, panienecko ?
- Prawda Królu Dębie. Tutaj teraz jest takie coś, że hi - hi ...
- Popatrz i posłuchaj. Przecież teraz znów On poszedł w siebie.
- Ale to nie znaczy, że go tu nie ma.
- Czy ktoś z tu obecnych ma z nim jeszcze jakikolwiek kontakt?
- Cisza, ... ma. - Z zająknięciem odpowiedziała uczennica Beatka.
- Dobra jest. Odszedł to odszedł. Dokąd odszedł, jego sprawa. Co i rusz od niej
odchodzi; później i tak powraca do niej. Mała ! Ty chociaż wiesz jakiego
zawodu
masz się tutaj u niego uczyć ?
- Nie mówił.
- Jak dziewucha to pewno jednego ...
______________________________________________________________
________
132.
Strona 5.
- Przecież to jest dziecko.
- Ale nie jego. Swojego to by niczego nie uczył.
- Wy wszystkie jesteście takie stare duchy a takie durne.
- Tylko bez wzajemnego obrażania !
- Nawzajem panienko.
- A Pan nic lepszy.
- Skaranie boskie z tymi smarkaczami !
- Kto tu mówi głośno: Pan ?!
- Jedynie muzyka sfer.
- Te Fylgie-Joginie to dopiero mają znajomości, ja cię kręcę !
Uśmiechnął się zadumany facet w bereciku z antenką z kręgów
zbliżonych do
"Strażników Biurka Prawdziwego Polskiego Pisarza.
- Ktoś tu kogoś kręcił ?
- Jeżeli ta mała ma aż tyle takich znajomości, to po co w ogóle jakiś zawód, i te
wszystkie uciążliwe mecyje ? W dodatku Ona przecież jest normalny duch.
- Jak Ty ?
- Jak Pan ?
W tym momencie ( - innego nie mieliśmy do wyboru, niestety )
wszystkie istoty obecne w pokoju przy opowiadaniu " wymiękły', chrobotnął zamek u
drzwi, otwarły się, i przybyło trzech jegomościów z kluczem.
Byli to w tej komitywie po kolei: z białym wełnianym berecikiem na głowie
Takzwany Zpenerzony Artysta Filozof, posiadł doktorat w dziedzinie, dorabiający w
miejscowej studenckiej jednodniówce czyli Juruś Pietrucha. Oraz były niemoczarowiec i
aktualny niekatolicysta, cosik ostatnio niedogolony Król Dąb. Nieładnie napisałem ale
nie chce mi się teraz staranniej o nim myśleć i proszę to też uszanować jako akt woli być
może intuicyjnej. Za tymi dwoma Ważniakami podążał podobny do jednego, znanego
zachodniego piosenkarza z lat sześćdziesiątych Kosmita Drugiej Generacji czyli Przyszły
Rekin Byznesu. Miał to wrodzone.
Rozplaszczyli ciała na otomanie i foteliskach wokół Okrągłego
Stołu. Postawili na nim półlitrówkę Delikatesowej Wódki.
Z góry Strażnicy Okrągłego Stołu spojrzeli wyczekująco na
______________________________________________________________
________
133.
Strona 6.
Artura, który zdąrzył już połączyć się z Ginawer, swoją płochliwą niegdyś
niewiastą.
- E, tam. - Wzruszył ramionami Arturoginawer, i z zaciekawieniem przyglądał
się rozwojowi akcji. Królewska osobowość od pewnego czasu lubował się w
medytowaniu rozwiązań szczegółowych. Odkąd zaginął Im Eskalibur,
upodobali sobie wytwory ludzkiego artyzmu bardziej pokojowego. Co prawda,
G.K. Chesterton jeszcze przed wybuchem Drugiej Wojny twierdził, że miecz
poprostu został złamany przez kilkunastoletniego chłopca, sierotę
z Nothing Hill, jednak późniejsze wydarzenia w Europie i Azji nie potwierdziły
tych doniesień.
- I oto mamy tu zebrane wątki rdzenne! - Oznajmił Zpenerzony artysta filozof.
Król Dąb zwracając się do Kosmity Drugiej Generacji dodał prostą myśl, co Im
się zresztą rzadko zdarza.
- Żadnych kłopotów nie przewidujemy. - Usłyszeliśmy Ich głos.
- Pozwolicie ? Kosmita Drugiej Generacji wzniósł butelkę do ust i jął odliczać
ułamki startowe.
Delfiny ukryte w Wielkim Kaloryferze jak u Pana Boga za piecem,
wystawiły swoje białe noski i wesoło pogwizdywały. Gospodarz wyjął drewnianą
szkatułkę z zagryzką. Po jej otwarciu okazało się, że to talia kart Tarot
wykonana w mieście Łodzi w Polsce przez
Pana Doktóra Sulimę, artystę kabalistę.
- Przynieś Pan chociaż po szklance czystej wody do picia.
- Tak, tak; przecież trzeba nam w pełni natchnienia i skupionej uwagi
studiować nierozwiązany problem powszechnego paliwa wodorowego.
- To tam żaden problem. Wciągniemy ten Liber Spirytuum, tę Naturalną Księgę
Duchów bez zająknięcia. - Rozśpiewało się pięć gwiazd w ustach Zdrowego Drucha.
Delfiny chichocząc ochoczo ukryły noski między żeberkami
kaloryferów. Wielki ten kaloryfer był drugowojennym produktem poniemieckim. Jak głosi
wieść gminna, podczas okupacji mieszkanie nasze zajmował wysoki funkcjonariusz N.S.D.A.P.
______________________________________________________________
_____
134.
Strona 7.
pułkownik SS z rodziną. Taki gość miał możliwość żeby montować
w mieszkaniu urządzenia na odpowiednim poziomie. Porządne kaloryfery.
Oczywiście, żeby dokonać swoich, jakościowych sprawnień, wpierw usunął
pierwotnych mieszkańców państwa inżynierostwo Szen. - Iców.
- A więc, jako się rzekło, porządne kaloryfery.
- I zawierają wodę! - Nie wytrzymał któryś z grona młodszych delfinów.
- Jurek, czy Ty aby nie przesadzasz ?
- Od czasu, kiedy uruchomiłeś, zresztą trzeba przyznać, wspaniale działającą
nielaserową maszynkę do mielenia demonów, również u mnie rozbudziły się i
rozwijają nadal aspiracje duchowe wyższego rzędu. Właśnie wyprodukowałem
swój pierwszy film autorski. Jest tylko autor i nic poza tym.
Tu błyskawicznie wydobył z kieszeni koszuli na piersi dosyć gruby
zeszycik i przed moimi oczami szybko go przekartkował, uruchamiając
uśmiechanie się i smucenie na obliczu znaczka orderu uśmiechu.
Wszyscyśmy oniemieli ze zdziwienia. Jak to, to ten Szperacz śmietników i
strażnik porannego klucza wszystkich knajp w mieście zdobył się na
poświęcenie sztuce animacji aż tyle własnego czasu ? Niewiarygodne ...
- W którym kinie to pójdzie ? - Wtrąciła niefrasobliwą uwagę Nikła Cząstka
Eteru.
- Ja też tak chcę ! - Jak echo rozdarł się przy niej nieletni chłopczyk, czyli tzw.
Kwark.
- Hej, smarkacze; słyszeliście w tej swojej nadprzestrzeni, że dzieci i ryby nie
mają głosu ?
Król Dąb groźnie zwrócił się do środka tej sprawy.
Prawdziwy i Nikła, zgodna para Kosmicznych Bliźniąt zniknęli z
pola widzenia.
Pewnie ukryli się w Łonie Czasu. Nie obyło się oczywiście bez złośliwości z ich
strony. Sąsiadka zastukała w ścianę złorzecząc nocnej porze i rozwydrzonym
bałwanom tego cholernego pisarza.
W takich warunkach dalsze prace laboratoryjne, sami musielibyście
to przyznać, nie miały perspektyw ani przyjemnych ani efektownych. Niestety, przez
wzgląd na okoliczność gwiazdową, nie można było przerwać a ponieważ wykonali
dopiero ćwiartkę pracy przyniesionej do przepracowania, posmutnieli.
- Ktoś idzie ! Widzę, że ktoś idzie ! Zawołała zapatrzona w ścianę Fylgia-Jogini
Kochana.
- Przecie to tylko Neptun w drodze. - Na okruszek sceptycyzmu zdobbyło się całe
uwielbienie.
- No, tak, i On tu zaraz będzie.
- Jestem. - Powiedziałem przez usta Prawdziwego Polskiego Pisarza pewnej
nocy lutowej, kiedy ten biedak rozglądał się po niebie, nie wiedzieć za czym. - Jestem
Panie Maćku, bo mam
ufność w sobie. Kolega Saturn, Kama i kolega Uran wybaczą mi, że odzywam
się tutaj
______________________________________________________________
135.
Strona 8.
niejako poza kolejnością. Rozliczymy tę transmisję między sobą, prawda,
koledzy? Wasze wspaniałe kobiecości potrzebują przecież.., a my tu mamy ...
Wszyscy wyczuli, że zerknął jakby od niechcenia za siebie, hen w dal dali.
- Mózg się palił! - Krzyknęłam.
- Cii, proszę pani! Bo nas kolegium tabernakulum zapoda na Kolegium do
Spraw Wykroczeń, że jesteśmy normalna melina a nie poważny Instytut Sztuk
i Studiów Uranicznych.
- A Ja tutaj jestem Sens zanużony w strumieniu matactw ! - Krzyknąłem.
- Bo Ya tutaj jestem Sens zanużony w Oceanie matactw ! - Krzyknęła.
- To z tymi duchami już taka bieda jest, że można im się do tyłków dobrać ? I to
jakaś tam, nikomu nie znana sąsiadka zza ściany ? Idę na drugą stronę ulicy,
tam przynajmniej byłem poważanym duchem a nie byle kim, jak tutaj.
- No, nie wiem, czy to tak było ...-.
Kolega Kosmita Drugiej Generacji po chwili milczenia poinformował nas
o niepoślednim fakcie:
- Ostatnio miałem spotkanie Pierwszego Stopnia.
Oświadczenie to wypadło może nazbyt poważnie i przez taki niuans
zobaczyliśmy, zobaczyliśmy, że jest jakby odrobinę przestraszony, i spotkaniem,
i tym że nam to mówi.
- Jak to, pierwszego stopnia, jak to rozumieć ?
- Kosmici byli u mnie.
- ...
- To znaczy że siedziałem sam w pokoju, i odebrałem Ich falę, Ich obecność.
- I co się działo ? - Zaciekawił się Król Dąb, mimo iż w tym momencie zajmował
się sprawą płonącego mózgu.
- Rozmawiali ze mną ... - Trochę jakby niedowierzania i niepewności ?
- Widziałeś Ich ?
- Spytali mnie, czy chcę dalej żyć jako człowiek.
- Co Im odpowiedział ? - Z wielkiego kaloryfera wychylił się Delfin Drugi, ten
przypominający Belmonda - odkąd rozpędzona torpeda z U-bota
pokiereszowała mu jego pysk. Znaliśmy go z sporego doświadczenia życiowego.
- Odpowiedziałem, że chcę być Istotą.
Wszyscy umilkli i zastanowili się nad taką odpowiedzią. Przecież z
daleka pachnie depresją wegetatywną, nawet czynami samobójczymi. Aż się
Czarna Sznupa Czarnej Dziury uśmiechnęła jak żaba po spożyciu szczególnie
tłustej muchy.
______________________________________________________________
_
136.
Strona 9.
Teraz penetracyjnym poruszeniem wytrzeszcza to swoje jedyne oko wiedzy.
- Odliczaj dalej dobry człowieku. Zreflektował się obyty w tych zagadnieniach
i zagadkach były szperacz śmietników i lamusów historii, tzw: "Zpenerzony
Artysta Filozof". - jak Go ochrzciła Szanowna Okresowa Teściowa, czyli
mamusia Alusi czy tam Maniusi.
- Coś mi się przypomina.- Król Dąb rozpoczął nienową myśl; oczywiście, że
natychmiast nie wiedzieć kto ukradł mu ją.
- Tylko proszę, już dajcie ten historyczny wątek królewskich rodzin. Bo mi się
bat zanudzi.
I tu delikatnie musnął nas kosmiczny szept. Prawdopodobnie
Osobowość Galaktyki wzięła się za nas, jak przewidywałem dużo wcześniej.
Szept taki odrobinę przypominał charakterystyczne brzmienie głosu Fylgi-
Jogini.
- Halo, Królu Dębie, czy już możemy przyjść ?- Odezwały się wszystkie głodne
demonice i demony.
- To ja już sobie pójdę.
- My z tobą ...
- Łe kurde .., idę!
- A po co nam o tym pójściu mówisz ?
- Bo na całe wasze szczęście chadzałem już na spacery z demonami, więc nie
będę musiał poczęstować was maszynką do mielenia demonów.
Demony i skryte za ich plecami demonice nie dawały za wygraną.
- A Delfiny muszą siedzieć u Pana za piecem!
- Delfiny niczego nie muszą. - Roześmiały się wszystkie Delfiny chórem, i
ogonami pofalowały na całego.
- To tylko ja ... - Jęknęła cienko biedna, mała muszka. - Cała zawsze coś
musiałam. Teraz znowu muszę ...
Jak zwykle po tych słowach Muszka zniknęła z pierwszego planu,
i jak Ją znam,znów sobie coś uszczkła.
- Hike, drobna ciułaczka. - Zapewnili zwarci z szarych Szeregów.
- No, i proszę, co miłość zrobiła z nami wszystkimi potworami, gburami i
demonami ...
- To cudowne ! - Powiedział członek. - Lecz gdzie jest Ona ?!
- Tyn znowuż swoje. - Skrzypnęła Babcia Sekutnica.
________________________________________________________
137.
Strona 10.
- A co, czy miłość jest gorsza aniżeli Te Wszystkie Miłości Wasze? Miłość
wszelka czyli kosmiczna, miłość uszminkowana czyli niesmaczna albo
kosmetyczna, miłość książkowa czyli niespełniana lub bezradna wobec,
chyba że na głęboką starość albo straszliwe pijaństwo, miłość do szmalu
czyli kompensacja lub zastępstwo, miłość zakonna czyli homoseksualizm,
i wreszcie miłość zabroniona czyli krzyż pański albo samobój.
- Jeszcze była prawdziwa polska miłość ułańska.
- Panowie, czyście pogłupieli z kretesem ! Idźcie może wreszcie na te wasze
spacerki. Muzom, które tutaj przybyły aż Grecji, pozostawcie mocne polaków
rozmowy w polskim języku. Tam czeka Księżyc, jest już pełnia. Druga godzina,
przed wami godzina czystych serc. Hasło wasze brzmi jak masło. Ich odzew
winien brzmieć: SOMA - ARTHA - PE - TEY - PE - RUN.
- Hm ! - Smętnie, cichutko, chociaż nie bez najmądrzejszego na całym świecie
uśmiechu przeświadczenia mruknęła Śmierć.
- Mani się tu gdzieś nie kręcił ? Na pewno go nie widzieliście ? Uważajcie na
siebie i się z nim nie zadawajcie, bo wyjdzieceie na tym .., wiecie, jak! Psy nam
doniosły z lotniska, że czują jego obecność w okolicy Ziemii.
- Panowie, spadajcie mi z firmamentu. Dzisiaj jest sobota. Spektakl
weekendowy. Tytuł Korona Magów. Rachunki niech prześlą na Uran.
Król Dąb i Pan Neptun obiecały dzieciom Sadzawkę
- Sadzawkę !
- Mam mówić głośno ?! Proszę : Czarna, Sadzawce!
Kiedy Król Dąb mówił głośno, wysłannicy Zamożnych Ludzi
zmetabolizowali się, i tylko tyle Ich było widać.
- Przecież to nic nas nie bolało... A myśmy ... - Skomentowali Wysłannicy
w czasowej pętli.
- Brawa dla Króla Dęba. - Rozszczebiotały się zadowolone pyszczki wszystkich
dzieciaków, i zaraz piorunkiem dodały, dając dowód, że myślą już o wszystkim:
- Kiedy już ostygniecie, to My Was wypuścimy stamtąd.
- Białe Słońce ! - Zawyrokował Neptun.
- Neptun też ma swoją wagę ? Że może wyrokować ?
- W każdym razie, przygotowania do Wszechświatowej Medytacji Okrągłego
Stołu w sprawie Ziemian trwają.
__________________________________________________________
138
Strona 11.
- Kozden w końcu spodziwa sie czgóś lepszygu po sie. - Dogadywali sobie
wszyscy po swojemu, trochę jakby wstydliwym usprawiedliwieniem, ale też
trochę, żeby jeszcze nie zgubić nici myśli i ciągłości wątku. I nie ma co dziwić
się. Byli już na ulicy.
Obowiązek najszczytniejszy, praca dla dobra poniechana pozostała na stole
laboratoryjnym w Uranicznym Instytucie.
- Teraz tylko trzeba namówić Prawdziwego Polskiego Pisarza, żeby opisał
prawdziwe Ego..
Cóż, nie wiadomo, kto to powiedział; tym nie mniej natychmiast
Delfiny zeszły do podziemia i teraz falowały w kamieniach na zapas z całych
sił.
( Panie Pisarzu, na miły bóg, jak to jest możliwe ? )
Komentarze
Prześlij komentarz