Bezpańskie. Takie słowo.
W Polsce tych dni podobno znaleziono receptę na tę bolączkę gospodarowania.
Ma to być "własność prywatna", kapitalizm, nowy liberalizm.
Poprzednią wspólnotę oczerniono jako "komunę" pomimo jej nawiązania do Komunii
i usankcjonowano jako zbrodnię.
Powyżej zredagowana definicja tylko szkicuje " chmurę wyobraźni".
Pejoratywny aspekt słowa "bezpańskość" znaczy również porzucenie...
-------------------------------------------------------------------------------------
1).
Od czarnej pończochy dla józefa stalina do czarnej wstążeczki po polsku.
Trzydzieści lat milczenia, od tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego roku do dwatysiące piątego. Czas to przerwać...
Początek to już trochę i po omacku, gdyż tylko z pamięci; zatarte wspomnienia,pogubione fotografie i luźne zapiski-zapisywanki. Młodemu zatem ambitnemu trudno umilknąć, nic nie mówić; przecież dopiero odkrywa co to jest, poznaje jak to może być. Tym bardziej jeśli...
Mój prowincjonalizm i ośmielam się. Wszyscy, wielcy, poważni Polacy wyjechali z domu na pogrzeb. Pozostałem tutaj tylko ja, ponieważ moja żałoba to nie jest
żadna przyjemność, nic tylko strata i utrata. A już i zaczynałem wtedy kogoś lubić, może się zakochiwałem ale nie wiedziałem.
Stąd„raczy krok”, z niewiedzy.
Niewiedza, jak wiemy, może być najpotężniejszą armią i bóstwem...
Immanentna uwaga jedyny sprzymierzony w ocalaniu. Przedstawiamy tutaj Osoby i Postaci Orszaku; tego dnia o godzinie dziewiątej z sześciu głośników rusza, przepływa jak Dunaj pod mostem; Wolfgang Amadeus Mozart - Requiem.
Chwilę wcześniej, ruchem prawoskrętnym i w górę unoszącym, podniosło smużkę dymu. Z tego dymu wyniknęło później całe to lamentowanie polskiego słowian chłopa na spalonej łące.
Na imię wzioł sobie Poświt –odpowiadał, że to na pamiątkę czyli ku chwale najważniejszej rzeczy jaką dostał w darze od ..; tu zmilkł był jakby uniknął spojrzenia ku Postaci Daru.
Swarg nazwisko; czerwona tarcza herbowa z nagą struną średniowiecznego miecza, o której opowiadają, że znaczy powiernictwo immanentnej uważności, wyróżnienie rycerstwem z woli Polskiego Króla. Znaczenie nazwiska ujawniło się poźniej niźli na początku ale wewnątrz liczby tych trzydziestu lat, co do których schludności pije w aluzjach cały ten list, czy dramat prozą. Również pochodzenie z możliwym dzisiaj naukowym dowodzeniem; jako to czy Jaje, czy Kogut, czy Owalne ziarenko „Po”.
Cały tutaj i niezbity Poświst Swarg oraz reszta świata albo li tylko języka polskiego, który jednakowoż jest językiem bóstw słowian a nie u-bóstw semickich,
czy bóstw kitajskich, czy hollłocko-pardubickich – jak aksamitne, białe marynareczki tych, których pomijamy, by nie stawali za świadków w sprawie.
Tyle przed bramą sądu czyli na wokandzie albo pierwszej stronie.
2). ...; i już „ Połowa siedemdziesiątych lat.”
Jestem młody i chodzę do pracy zgodnie z konstytucją Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, odbieram wypłaty, które przekazuję komu się należy; w wolnym czasie zajmuję się twórczością literacką, malarstwem, przyjaciółmi i dziewczynami. Przez ten wybór zainteresowań poznaję osoby i postaci środowisk, jak się je wówczas nazywa, twórczych... Właśnie za sprawą uprawianego malarstwa stalugowego otrzymałem przydział na pomieszczenie pracowni. Zakurzona poniemiecka dzielnica Wilda, studnia podwórka a na dnie studni dwa okna; razem będzie dwa metry kwadratowe dla światła dnia.
Nic mi o tym nie wiadomo, że jestem naiwny... Ale jestem taki. Wtedy jeszcze nie
wiedziałem o tym, że światło jest płcią. Moje zainteresowania artystyczne krążyły po świecie bez wyraźnego ładu i składu. A jednak zaczynałem korzystać z sytuacji jak się okazuje po niewczasie, zupełnie nierozpoznanej. To właśnie trop naiwnego chłopaka. Naiwnego mimo, że po wojsku. Naiwnego mimo, iż już raz żonatego i to,z „kościelnym ślubem”. Naiwnego chociaż dzieciatego...
W sumie jednak tej tutaj informacji, jaką zdaje się może być każdy twór spisany,ogólnie rzecz ujmując, to nie jest całkiem moja sprawa; no, nie tylko moja...Bo ja,
pośród zwierząt planety mogę powierzchownie uchodzić za jakiegoś ptaka a naukowo to nawet mogę być Smokiem, oprócz tego jako piszący jestem także człowiekiem ale ponieważ moje piszące rodzeństwo, zarabiając na chleb i wino, zdecydowanie spostponowało posłuszne czyli szlachetne przykłady człowieczeństwa, nie ma co w tym względzie imponować. Pisanie prozy niejako stało się czynnością fizjologiczną jak płacz czy wymiotowanie.
Ale to nic pewnego...
Czytam w ogóle jakieś książki, choć z tym teraz u mnie ciężko – i nie bez przyczyny, bo przecież jako stalinowski prymus zostałem przez Szkołę Powszechną
bardzo starannie i z dużym nakładem środków, do tego czytania w Polsce, w Poznaniu, i na Dębcu przygotowany; przygotowany przez zaczytaną Rodzinę, bo jest już po tej wojnie; przez nauczycielkę j.polskiego, bo macie tutaj taką piękną nową szkołę; przez pracownice Miejskiej Biblioteki Publicznej z filii numer na Dębcu, bo to oczytanie wyróżnia nas od zezwierzęcenia; przez dostępność cen książek w Księgarniach. Cena zbioru opowiadań Wiliama Faulknera ok. dziesięciu złotych czyli jednego, barowego obiadu z deserem w formie budyniu z sokiem. Zagrania wyrzeczonego porządku dla Niej, dla Literatury a z Nią, z literaturą – dla Kultury. Jeszcze wtedy nie rozumiejąc różnic.
Akurat czytam dwie wielkie pozycje: Cywilizacja chińska –F.Graneta oraz
Słońce i księżyc A.P.Gutersloha; kto przez to przeszedł, wie, że to nie była bułka z masłem dla robotnika fizycznego nawet jak On był za tym..; nie raz, i nie dwa...
Ale Ten był za tym, chociaż wtedy w tzw. bezpośrednim otoczeniu, oprócz oczywiście wymienionych Instytucji, większość znajomych uważała, że to Odmienne Jakieś...-... zainteresowanie. Albo tak: „Napisz i wydaj a wtedy...”.
Ale i ale.., tu już jednak moje boje. Boć takich, co napisali i wydali wielu a moje serce jest jedno i.., nie „każdy, kto odnajdzie swoją twarz prawdy,
stanie się potrzebny innym”... lecz, ten kto odnajdzie swoją twarz prawdy stanie się potrzebny sobie. Kropka.
Tymczasem około połowy siedemdziesiątych lat w Polsce wszyscy doskonale się bawili zabawkami podarowanymi Im przez Jednego Straszliwego Uparciucha w Rosji. I ja tam byłem nektar piłem, po brodzie (często nieogolonej) mi kapało... Bawiłem się dostępnymi mi książkami, bawiłem się chińskim wiecznym piórem, zakupionym za pierwsze autorskie honorarium, bawiłem się także z tłumami przychodzącymi na Spotkania Literackie, a to w Pałacu Kultury w Poznaniu, a to z nie mniejszym gronem przybywającym na wieczorki literackie oraz konkursy poetyckie w Kawiarni Literackiej przy Starym Rynku. Wtedy jeszcze cała dziś judeo-chrześcijańska pozycja liberalno-demokratyczna odgrywała swoje przedstawienia grzecznych prymusów.., w szkołach powszechnie podarowanych ludności z woli jednego uparciucha.
Sentyment i wspomnienia ?
Sentyment i wspomnienia -tak by było, gdyby nie kawałek rzeźbionego kamienia na moim balkonie. Otrzymałem go w podarunku od pewnej osoby
wraz z tajemniczym opowiadaniem o sytuacji, w jakiej Ktoś zdobył ten złomek portalu czy filara w ruinach zamczyska arystokratycznej rodziny polskiej.
Na wycieczce turystycznej, z fajeczką w ruinach; wizja i transcendencja, halucynacja i kradzież szczątka zabytku. Nic nie wiem; oczywiście nie jestem policjantem ani znawcą „ius iuridica”. Samego siebie w tamtym tajemniczym opowiadaniu w żadnym razie nie wymyśliłem. Uważam, iż niesłusznie weszło w nawyk niektórym „wesołko”-„wiczom”, zrzucanie swoich drobnych kradzieży na „mój boski" atrybut Urodzonego w Niedzielę. Ale o tym potem i, jeszcze tutaj na tym miejscu wrócimy do poważnego problemu iśćie polskiego, chciaż przywleczonego jako jakaś choroba, zdaje się z Afryki..; choroba lekce sobie ważenia tego, co jednakowoż immanetnie ważne dla każdego świata.
Marmurowy złomek magnackiego portalu, ważący też z piećdziesiąt kilogramów,przewieziony przez pół Polski do czyjegoś mieszkania, i jako sentyment, i jako
wspomnienie to jednak tylko czysta zazdrość, z którą to emocją „ktoś tam” popracował; myślac pewnie, że siebie wzbogaca a na koniec, przez fakt albo strategię daru, że tym samym mnie wzbogaca. Ale jak można wzbogacić utalentowanego abstarkcjonistę ?
Ulica i jej, na oślep poszukująca nas ikonosfera, dokarmiają apetyciaży swoją trucizną nonszalancji
w niewiedzy. Potem jeszcze jest deserek mody i neurotycz-
nego upodobania. Skutki takiego karmienia zależą już tylko od przypadkowego spotkania z ludzkim dzieckiem, które ukończyło osiemnasty rok życia i posiada
osobisty dowód, że otrzymało pełnię prawa...w Polsce. Polska to jest, oczywiście,konstytucja i, jak się okazało, kilkanaścioro nieporozumień, że ja jednak nie pojechałem na ten pogrzeb...
Kilkanaścioro -czyli dziesięć przykazań, że z wolna zbliżając się do sześćdziesiątki powinienem z tego swojego chłopacko-chłopskiego oszołomstwa zmądrzeć czyli zmienić siebie a zatem zmienić świat i już teraz nie mieć „cudzych bogów” przed sobą. To z „Nimi” zrobić. Taak ale, które są cudze a które swoje? Bo, głębsze oczytanie tematu oddaliło wyłączność w tym zakresie semickiego Chrystusa alias Horusa Behedy oraz ich tatusiów Seta i Jehowy. I, jeśli tylko poprawnie rozumiemy
informacje zawarte w historycznym wykładzie; to teraz na Ich pogrzeb duchowy wybrała się tzw.Europa
i, reprezentacja „kolejnej poprawki do konstytucji terrorystów”.
Jako Słowian rozumiem powagę sytuacji; oto nadszedł koniec najgorszej karmy dla tego całego kontynentu, po którym przyszło mi z takim samouwielbieniem stąpać w wyzwolonej swawoli oświecenia uderzeniem po głowie, spadającym wiatrołomem ze starego dębu.I nauczka, żeby zaglądać jak najczęściej do starożytnej wioskowej gadki zamiast do kieliszka okowity albo umundurowanym nieukom w herezję antyniebiańską. W niebie nie ma „dobrej nowiny”, to co tam najwyższe jako autorytet, to jest nasze Słowo Jasne („So Dayi”). Tego się powinno uczyć chłopców i ich Ojców w Polsce tożsamości językowej Słowian a nie Semitów. I to, że mimo genezy każda „dobranowina” smaczna majerankiem w kaszance z uwikłania w „przekrętach” i „przewałkach” zadufania Ogo. Jako Jego samousprawiedliwienie, epigona wobec arcy-
dzieła koszyka Ozyrysa i wobec żony IzydyMałżeńskiejMocy. Ale to tyle, tylko na złość, bo poza emocjami jest dużo gorzej w tych czasach, w tym miejscu, w tych
osobach. I, naprawdę, nie ma „włącz sobie” różowy kisiele upodobania w sentymen- cie. Natomiast rzemiosła rozmaitość skażono chorobami „niespokojnego umysłu”.
Połowa lat siedemdziesiątych zastała mnie na krześle przy stole, pochylonego nad konsekwencjami młodocianego wyboru. Żadnej dumy z osiągnięcia, żadnego
osiągnięcia w pracy. Po pierwszych rozczarowaniach odzywa się tylko ukryta właściwość, głupi upór. „Przecież Oni mylą się, bo mogę...”. Ale co raz bardziej
nie mogłem. Do tego doszedł jeszcze jeden Sprzeciwnik -niedostatek. Ten był prawdziwym uparciuchem... Ludzie wokół żyli jednak inaczej, dyskretnie zerkająca na zachód polityka gospodarcza Edwarda Gierka szybko znajdowała rezonans.
Polska zaczęła się zapełniać takimi „po maturze”, „.. po studiach”; wstydliwie posapując pojawiły się pieniądze z wszystkimi, swoimi właściwościami i metodami wzbudzania zazdrości czyli wolnej konkurencji; jeszcze nie wolnej amerykanki ale już niebawem... Wyedukowane „dzieci stalina” ruszyły dalej. Uznały, iż rewo-
lucję mają już tylko za sobą i mogą sięgać, gdzie ręka Stalina nie sięga... Zaczyna się zupełnie świeży smak zdarzeń. Zaczyna się owoc oczytanego pokolenia współczesności, życia literackiego i kultury. Na biurkach lądują skrzydła polityki a w sekretnych ich szufladach periodyki politycznej emigracji. Ale oczytanie to potężna dziedzina i jak obfita w pokarm dżungla pełna demonów różnych klas.
I ja, pomimo tego wyzwolenia i oczytania nie jestem inny, niż te wszystkie mówiące polskim językiem demony. Jeszcze nikt nie poinformował mnie, czym mógłbym wyróżnić się z tłumu. Moje własne na ten temat informacje, skierowane do innych, nie wzbudzały szczególnych emocji.
W tym miejscu dociera do mnie pewne przeczucie, że może powinienem taką opowieść rozpoczynać od innego momentu w czasie, no bo na przykład od zdarzenia
publicznie ważnego, jakim byłby epizod wyjścia z wojska, zakończenie służby wojskowej przeniesieniem mnie, po roku i dziesięciu dniach służby, do cywila jako niezdolnego do pełnienia tej służby z powodu stanu zdrowia, po przebytym ciężkim zapaleniu płuc.
Ale to byłoby tylko i wyłącznie sarkanie nad wyborem, którego się dokonało, i jednak obrzydliwa niewdzięczność wobec.., którzy mi wtedy pomogli zejść ze ścieżki prymusów zabijania. Po tych wszystkich zdarzeniach i czasach, bardzo wysoko cenię sobie przebywanie na oślej ławce pod tym względem; u pozostałych ludzi też tak
wysoko to sobie cenię; bo to ciągle w Polsce i w świecie ludzi nie jest ani łatwe ani proste. Przykładem tego powikłania przykazanie: nie zabijaj i talerz ze zgrzaną
wiejską, polską kiełbasą na stole plebanii, że już nie wspomnę o Ich posiłkach w odpusty..; o, rany, maciora!
Ale niezabijanie...
On tylko lubił i spożywał. W hierarchii zabójców niewidoczny, bo na samym końcu
zasłonięty armią potężnych tej dziedziny prymusów.
W owym siedemdziesiątym piątym poczta dostarczała mi wezwania na komisje poborowe, celem stwierdzenia przydatności do służby, ustalenia grupy i przydziału do
odbycia ćwiczeń w ramach powszechnego obowiązku obronnego. Temat powieściowy jak każdy inny w polskiej literaturze od czasów „henryczka sienkiewiczka”. Czyli ucho igielne jako problem w domostwie rodziny Swarg.
O wojsku, którego już nie ma w Polsce, chociaż nikt nigdy nikogo nie zwolnił z dotrzymania treści przysięgi składanej w galowym mundurze garnizonu...
Taki trzykropek to znaczy, powstrzymywać się od brutalnie jednoznacznego komentarza, który tutaj należałby się dzisiaj, kiedy jest „po ptakach”. Zjawi się zapytanie:
Dlaczego ?
Czy zatem jestem gotowy aby udzielać odpowiedzi ?
Niezdecydowanie z połowy siedemdziesiątych lat dwudziestego wieku w Polsce; w przypadku tego tutaj Pośwista Swarga, o którym przecież ani widu ani słychu, nie mieliście przecież pojęcia, żeby taki istniał czy choćby „zaistniał”; ono wyniknęło z potencjału i z tajemnicy. Grecki talent czyli dar to Twoja zasługa albo zasługa niebios wobec Ciebie ale pracowitość...
Łysiejący drzewostan poznańskiej wielkomiejskości jako pretensji nie został skatalogowany, bo i jak?
Elitarni, to Ci z hotelowych imprez, czy wyedukowane na miejscowych uczelniach mole, co powygryzały spore dziury w moich szatach boskich urodzonego w niedzielę i pouciekały w iluzję zachodnich k a r i e r? Czy może, kto da więcej nadgodzin serca Polsce; informatorzy czy uszmodrany robol na łasce majstra-brygadzisty i księgowego ?
W Polsce tych dni podobno znaleziono receptę na tę bolączkę gospodarowania.
Ma to być "własność prywatna", kapitalizm, nowy liberalizm.
Poprzednią wspólnotę oczerniono jako "komunę" pomimo jej nawiązania do Komunii
i usankcjonowano jako zbrodnię.
Powyżej zredagowana definicja tylko szkicuje " chmurę wyobraźni".
Pejoratywny aspekt słowa "bezpańskość" znaczy również porzucenie...
-------------------------------------------------------------------------------------
1).
Od czarnej pończochy dla józefa stalina do czarnej wstążeczki po polsku.
Trzydzieści lat milczenia, od tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego roku do dwatysiące piątego. Czas to przerwać...
Początek to już trochę i po omacku, gdyż tylko z pamięci; zatarte wspomnienia,pogubione fotografie i luźne zapiski-zapisywanki. Młodemu zatem ambitnemu trudno umilknąć, nic nie mówić; przecież dopiero odkrywa co to jest, poznaje jak to może być. Tym bardziej jeśli...
Mój prowincjonalizm i ośmielam się. Wszyscy, wielcy, poważni Polacy wyjechali z domu na pogrzeb. Pozostałem tutaj tylko ja, ponieważ moja żałoba to nie jest
żadna przyjemność, nic tylko strata i utrata. A już i zaczynałem wtedy kogoś lubić, może się zakochiwałem ale nie wiedziałem.
Stąd„raczy krok”, z niewiedzy.
Niewiedza, jak wiemy, może być najpotężniejszą armią i bóstwem...
Immanentna uwaga jedyny sprzymierzony w ocalaniu. Przedstawiamy tutaj Osoby i Postaci Orszaku; tego dnia o godzinie dziewiątej z sześciu głośników rusza, przepływa jak Dunaj pod mostem; Wolfgang Amadeus Mozart - Requiem.
Chwilę wcześniej, ruchem prawoskrętnym i w górę unoszącym, podniosło smużkę dymu. Z tego dymu wyniknęło później całe to lamentowanie polskiego słowian chłopa na spalonej łące.
Na imię wzioł sobie Poświt –odpowiadał, że to na pamiątkę czyli ku chwale najważniejszej rzeczy jaką dostał w darze od ..; tu zmilkł był jakby uniknął spojrzenia ku Postaci Daru.
Swarg nazwisko; czerwona tarcza herbowa z nagą struną średniowiecznego miecza, o której opowiadają, że znaczy powiernictwo immanentnej uważności, wyróżnienie rycerstwem z woli Polskiego Króla. Znaczenie nazwiska ujawniło się poźniej niźli na początku ale wewnątrz liczby tych trzydziestu lat, co do których schludności pije w aluzjach cały ten list, czy dramat prozą. Również pochodzenie z możliwym dzisiaj naukowym dowodzeniem; jako to czy Jaje, czy Kogut, czy Owalne ziarenko „Po”.
Cały tutaj i niezbity Poświst Swarg oraz reszta świata albo li tylko języka polskiego, który jednakowoż jest językiem bóstw słowian a nie u-bóstw semickich,
czy bóstw kitajskich, czy hollłocko-pardubickich – jak aksamitne, białe marynareczki tych, których pomijamy, by nie stawali za świadków w sprawie.
Tyle przed bramą sądu czyli na wokandzie albo pierwszej stronie.
2). ...; i już „ Połowa siedemdziesiątych lat.”
Jestem młody i chodzę do pracy zgodnie z konstytucją Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, odbieram wypłaty, które przekazuję komu się należy; w wolnym czasie zajmuję się twórczością literacką, malarstwem, przyjaciółmi i dziewczynami. Przez ten wybór zainteresowań poznaję osoby i postaci środowisk, jak się je wówczas nazywa, twórczych... Właśnie za sprawą uprawianego malarstwa stalugowego otrzymałem przydział na pomieszczenie pracowni. Zakurzona poniemiecka dzielnica Wilda, studnia podwórka a na dnie studni dwa okna; razem będzie dwa metry kwadratowe dla światła dnia.
Nic mi o tym nie wiadomo, że jestem naiwny... Ale jestem taki. Wtedy jeszcze nie
wiedziałem o tym, że światło jest płcią. Moje zainteresowania artystyczne krążyły po świecie bez wyraźnego ładu i składu. A jednak zaczynałem korzystać z sytuacji jak się okazuje po niewczasie, zupełnie nierozpoznanej. To właśnie trop naiwnego chłopaka. Naiwnego mimo, że po wojsku. Naiwnego mimo, iż już raz żonatego i to,z „kościelnym ślubem”. Naiwnego chociaż dzieciatego...
W sumie jednak tej tutaj informacji, jaką zdaje się może być każdy twór spisany,ogólnie rzecz ujmując, to nie jest całkiem moja sprawa; no, nie tylko moja...Bo ja,
pośród zwierząt planety mogę powierzchownie uchodzić za jakiegoś ptaka a naukowo to nawet mogę być Smokiem, oprócz tego jako piszący jestem także człowiekiem ale ponieważ moje piszące rodzeństwo, zarabiając na chleb i wino, zdecydowanie spostponowało posłuszne czyli szlachetne przykłady człowieczeństwa, nie ma co w tym względzie imponować. Pisanie prozy niejako stało się czynnością fizjologiczną jak płacz czy wymiotowanie.
Ale to nic pewnego...
Czytam w ogóle jakieś książki, choć z tym teraz u mnie ciężko – i nie bez przyczyny, bo przecież jako stalinowski prymus zostałem przez Szkołę Powszechną
bardzo starannie i z dużym nakładem środków, do tego czytania w Polsce, w Poznaniu, i na Dębcu przygotowany; przygotowany przez zaczytaną Rodzinę, bo jest już po tej wojnie; przez nauczycielkę j.polskiego, bo macie tutaj taką piękną nową szkołę; przez pracownice Miejskiej Biblioteki Publicznej z filii numer na Dębcu, bo to oczytanie wyróżnia nas od zezwierzęcenia; przez dostępność cen książek w Księgarniach. Cena zbioru opowiadań Wiliama Faulknera ok. dziesięciu złotych czyli jednego, barowego obiadu z deserem w formie budyniu z sokiem. Zagrania wyrzeczonego porządku dla Niej, dla Literatury a z Nią, z literaturą – dla Kultury. Jeszcze wtedy nie rozumiejąc różnic.
Akurat czytam dwie wielkie pozycje: Cywilizacja chińska –F.Graneta oraz
Słońce i księżyc A.P.Gutersloha; kto przez to przeszedł, wie, że to nie była bułka z masłem dla robotnika fizycznego nawet jak On był za tym..; nie raz, i nie dwa...
Ale Ten był za tym, chociaż wtedy w tzw. bezpośrednim otoczeniu, oprócz oczywiście wymienionych Instytucji, większość znajomych uważała, że to Odmienne Jakieś...-... zainteresowanie. Albo tak: „Napisz i wydaj a wtedy...”.
Ale i ale.., tu już jednak moje boje. Boć takich, co napisali i wydali wielu a moje serce jest jedno i.., nie „każdy, kto odnajdzie swoją twarz prawdy,
stanie się potrzebny innym”... lecz, ten kto odnajdzie swoją twarz prawdy stanie się potrzebny sobie. Kropka.
Tymczasem około połowy siedemdziesiątych lat w Polsce wszyscy doskonale się bawili zabawkami podarowanymi Im przez Jednego Straszliwego Uparciucha w Rosji. I ja tam byłem nektar piłem, po brodzie (często nieogolonej) mi kapało... Bawiłem się dostępnymi mi książkami, bawiłem się chińskim wiecznym piórem, zakupionym za pierwsze autorskie honorarium, bawiłem się także z tłumami przychodzącymi na Spotkania Literackie, a to w Pałacu Kultury w Poznaniu, a to z nie mniejszym gronem przybywającym na wieczorki literackie oraz konkursy poetyckie w Kawiarni Literackiej przy Starym Rynku. Wtedy jeszcze cała dziś judeo-chrześcijańska pozycja liberalno-demokratyczna odgrywała swoje przedstawienia grzecznych prymusów.., w szkołach powszechnie podarowanych ludności z woli jednego uparciucha.
Sentyment i wspomnienia ?
Sentyment i wspomnienia -tak by było, gdyby nie kawałek rzeźbionego kamienia na moim balkonie. Otrzymałem go w podarunku od pewnej osoby
wraz z tajemniczym opowiadaniem o sytuacji, w jakiej Ktoś zdobył ten złomek portalu czy filara w ruinach zamczyska arystokratycznej rodziny polskiej.
Na wycieczce turystycznej, z fajeczką w ruinach; wizja i transcendencja, halucynacja i kradzież szczątka zabytku. Nic nie wiem; oczywiście nie jestem policjantem ani znawcą „ius iuridica”. Samego siebie w tamtym tajemniczym opowiadaniu w żadnym razie nie wymyśliłem. Uważam, iż niesłusznie weszło w nawyk niektórym „wesołko”-„wiczom”, zrzucanie swoich drobnych kradzieży na „mój boski" atrybut Urodzonego w Niedzielę. Ale o tym potem i, jeszcze tutaj na tym miejscu wrócimy do poważnego problemu iśćie polskiego, chciaż przywleczonego jako jakaś choroba, zdaje się z Afryki..; choroba lekce sobie ważenia tego, co jednakowoż immanetnie ważne dla każdego świata.
Marmurowy złomek magnackiego portalu, ważący też z piećdziesiąt kilogramów,przewieziony przez pół Polski do czyjegoś mieszkania, i jako sentyment, i jako
wspomnienie to jednak tylko czysta zazdrość, z którą to emocją „ktoś tam” popracował; myślac pewnie, że siebie wzbogaca a na koniec, przez fakt albo strategię daru, że tym samym mnie wzbogaca. Ale jak można wzbogacić utalentowanego abstarkcjonistę ?
Ulica i jej, na oślep poszukująca nas ikonosfera, dokarmiają apetyciaży swoją trucizną nonszalancji
w niewiedzy. Potem jeszcze jest deserek mody i neurotycz-
nego upodobania. Skutki takiego karmienia zależą już tylko od przypadkowego spotkania z ludzkim dzieckiem, które ukończyło osiemnasty rok życia i posiada
osobisty dowód, że otrzymało pełnię prawa...w Polsce. Polska to jest, oczywiście,konstytucja i, jak się okazało, kilkanaścioro nieporozumień, że ja jednak nie pojechałem na ten pogrzeb...
Kilkanaścioro -czyli dziesięć przykazań, że z wolna zbliżając się do sześćdziesiątki powinienem z tego swojego chłopacko-chłopskiego oszołomstwa zmądrzeć czyli zmienić siebie a zatem zmienić świat i już teraz nie mieć „cudzych bogów” przed sobą. To z „Nimi” zrobić. Taak ale, które są cudze a które swoje? Bo, głębsze oczytanie tematu oddaliło wyłączność w tym zakresie semickiego Chrystusa alias Horusa Behedy oraz ich tatusiów Seta i Jehowy. I, jeśli tylko poprawnie rozumiemy
informacje zawarte w historycznym wykładzie; to teraz na Ich pogrzeb duchowy wybrała się tzw.Europa
i, reprezentacja „kolejnej poprawki do konstytucji terrorystów”.
Jako Słowian rozumiem powagę sytuacji; oto nadszedł koniec najgorszej karmy dla tego całego kontynentu, po którym przyszło mi z takim samouwielbieniem stąpać w wyzwolonej swawoli oświecenia uderzeniem po głowie, spadającym wiatrołomem ze starego dębu.I nauczka, żeby zaglądać jak najczęściej do starożytnej wioskowej gadki zamiast do kieliszka okowity albo umundurowanym nieukom w herezję antyniebiańską. W niebie nie ma „dobrej nowiny”, to co tam najwyższe jako autorytet, to jest nasze Słowo Jasne („So Dayi”). Tego się powinno uczyć chłopców i ich Ojców w Polsce tożsamości językowej Słowian a nie Semitów. I to, że mimo genezy każda „dobranowina” smaczna majerankiem w kaszance z uwikłania w „przekrętach” i „przewałkach” zadufania Ogo. Jako Jego samousprawiedliwienie, epigona wobec arcy-
dzieła koszyka Ozyrysa i wobec żony IzydyMałżeńskiejMocy. Ale to tyle, tylko na złość, bo poza emocjami jest dużo gorzej w tych czasach, w tym miejscu, w tych
osobach. I, naprawdę, nie ma „włącz sobie” różowy kisiele upodobania w sentymen- cie. Natomiast rzemiosła rozmaitość skażono chorobami „niespokojnego umysłu”.
Połowa lat siedemdziesiątych zastała mnie na krześle przy stole, pochylonego nad konsekwencjami młodocianego wyboru. Żadnej dumy z osiągnięcia, żadnego
osiągnięcia w pracy. Po pierwszych rozczarowaniach odzywa się tylko ukryta właściwość, głupi upór. „Przecież Oni mylą się, bo mogę...”. Ale co raz bardziej
nie mogłem. Do tego doszedł jeszcze jeden Sprzeciwnik -niedostatek. Ten był prawdziwym uparciuchem... Ludzie wokół żyli jednak inaczej, dyskretnie zerkająca na zachód polityka gospodarcza Edwarda Gierka szybko znajdowała rezonans.
Polska zaczęła się zapełniać takimi „po maturze”, „.. po studiach”; wstydliwie posapując pojawiły się pieniądze z wszystkimi, swoimi właściwościami i metodami wzbudzania zazdrości czyli wolnej konkurencji; jeszcze nie wolnej amerykanki ale już niebawem... Wyedukowane „dzieci stalina” ruszyły dalej. Uznały, iż rewo-
lucję mają już tylko za sobą i mogą sięgać, gdzie ręka Stalina nie sięga... Zaczyna się zupełnie świeży smak zdarzeń. Zaczyna się owoc oczytanego pokolenia współczesności, życia literackiego i kultury. Na biurkach lądują skrzydła polityki a w sekretnych ich szufladach periodyki politycznej emigracji. Ale oczytanie to potężna dziedzina i jak obfita w pokarm dżungla pełna demonów różnych klas.
I ja, pomimo tego wyzwolenia i oczytania nie jestem inny, niż te wszystkie mówiące polskim językiem demony. Jeszcze nikt nie poinformował mnie, czym mógłbym wyróżnić się z tłumu. Moje własne na ten temat informacje, skierowane do innych, nie wzbudzały szczególnych emocji.
W tym miejscu dociera do mnie pewne przeczucie, że może powinienem taką opowieść rozpoczynać od innego momentu w czasie, no bo na przykład od zdarzenia
publicznie ważnego, jakim byłby epizod wyjścia z wojska, zakończenie służby wojskowej przeniesieniem mnie, po roku i dziesięciu dniach służby, do cywila jako niezdolnego do pełnienia tej służby z powodu stanu zdrowia, po przebytym ciężkim zapaleniu płuc.
Ale to byłoby tylko i wyłącznie sarkanie nad wyborem, którego się dokonało, i jednak obrzydliwa niewdzięczność wobec.., którzy mi wtedy pomogli zejść ze ścieżki prymusów zabijania. Po tych wszystkich zdarzeniach i czasach, bardzo wysoko cenię sobie przebywanie na oślej ławce pod tym względem; u pozostałych ludzi też tak
wysoko to sobie cenię; bo to ciągle w Polsce i w świecie ludzi nie jest ani łatwe ani proste. Przykładem tego powikłania przykazanie: nie zabijaj i talerz ze zgrzaną
wiejską, polską kiełbasą na stole plebanii, że już nie wspomnę o Ich posiłkach w odpusty..; o, rany, maciora!
Ale niezabijanie...
On tylko lubił i spożywał. W hierarchii zabójców niewidoczny, bo na samym końcu
zasłonięty armią potężnych tej dziedziny prymusów.
W owym siedemdziesiątym piątym poczta dostarczała mi wezwania na komisje poborowe, celem stwierdzenia przydatności do służby, ustalenia grupy i przydziału do
odbycia ćwiczeń w ramach powszechnego obowiązku obronnego. Temat powieściowy jak każdy inny w polskiej literaturze od czasów „henryczka sienkiewiczka”. Czyli ucho igielne jako problem w domostwie rodziny Swarg.
O wojsku, którego już nie ma w Polsce, chociaż nikt nigdy nikogo nie zwolnił z dotrzymania treści przysięgi składanej w galowym mundurze garnizonu...
Taki trzykropek to znaczy, powstrzymywać się od brutalnie jednoznacznego komentarza, który tutaj należałby się dzisiaj, kiedy jest „po ptakach”. Zjawi się zapytanie:
Dlaczego ?
Czy zatem jestem gotowy aby udzielać odpowiedzi ?
Niezdecydowanie z połowy siedemdziesiątych lat dwudziestego wieku w Polsce; w przypadku tego tutaj Pośwista Swarga, o którym przecież ani widu ani słychu, nie mieliście przecież pojęcia, żeby taki istniał czy choćby „zaistniał”; ono wyniknęło z potencjału i z tajemnicy. Grecki talent czyli dar to Twoja zasługa albo zasługa niebios wobec Ciebie ale pracowitość...
Łysiejący drzewostan poznańskiej wielkomiejskości jako pretensji nie został skatalogowany, bo i jak?
Elitarni, to Ci z hotelowych imprez, czy wyedukowane na miejscowych uczelniach mole, co powygryzały spore dziury w moich szatach boskich urodzonego w niedzielę i pouciekały w iluzję zachodnich k a r i e r? Czy może, kto da więcej nadgodzin serca Polsce; informatorzy czy uszmodrany robol na łasce majstra-brygadzisty i księgowego ?
Dziękuję Ci ,Macieju to nie jest ani zabawne ,interesujące tak ale to za mało powiedziane, tak jak i fajne....To jest znakomite
OdpowiedzUsuń