149.
Strona 22.
- Zmanierować, Szefie ?
- Zmarynować, Szefowo ?
- Jak kceta .., som twe zakony.
- O, Re ! - Okrzyk z Świątyni Ptah'a.
- Nas jes oreł bieły, ra zem zen do.
- Dobrze, ja
też miarę żartu znam od początku a nie od Yet. Miałem już dla was żłobki,
przedszkola, podstawówki i zawodówki, licea i gimnazja, uniwersytety i
doktoraty, i docentury i profesury, i miłe wać uchu Pana bzdury na Uran. Panie
Hano, daj pan wrzask komunii na wagę dwóch serc.
- Ciągle zbieram wszystkie Miecze. - Gam On Mag.- Z
rzeczy ważnych ...
- Za moją polszczyznę bił się Wania.- Maciej.
- O moją polszczyznę biłem się sam.- Maciej.
- Diabeł! Lucyfer !
- Nie wyobrażasz sobie; a nie, że mi tu na kosztowny
papier mucha sra i jeszcze igra sobie z iskrą.
- Oto; nima mnie, macie tylko zwany ciąg dalszy, Syn
Chio; idący z dali.
- I, co tam Set-Sted ? - Z miłej Im, i z Fredrów
ciekawości dwudziestym wiekiem rozprowadzonej i rozpowszechnionej, pirszy
czynię ten DZiadków i Ojców Słowian znak.
- Amma, Nommo.
- I Ty możesz być mlaskiem księżycowego szczura w
Polskich snach.
- W sprawie tego " m "
. Bo są tutaj dwa: " eM i
Me " .
- To jak ja mam to rozumieć, proszę Aumakua ? – Na
odchodne spytała Klonica z L.O. cyca czyli Centrum Świadomości Człowieka
w Całości, i według jedna pełna, jedna pusta,
prawdziwej zasady Tao.
- … nu chiba, że do pełna pewna. – Skrzat różowy z
głowy przy dzbanku wina, i przy stole nieostatniej wieczerzy z towarzyszami.
- Jak uni godajom, to czary się stają. – Rozległ się
głos Starej Czarownicy z Liściastej Kniei pełnej też ziół.
- Kos.
- Kos? Czyżby znów jakiś Klub Obywteli Samotnych ?
- Nie, to chiba Klub Obrońców Stalina.
- Nu .., Stalina to chyba nie trzeba bronić .
- Jak to?
- Bo za życia sam się obronił, ... i jeszcze parę biedaków obronił.
Strona 23.
- Sprzedołym, niestety, sprzedołym. I mom spokój, i
kwitki ode mecenasa,
i oparcie w
świeżych siłach.
- Tu był wolny kraj króla Iw a teraz Rzym sam pałę
orła przegina …
- Zgiń, przepadnij, maro nieczysta. Albo lepiej idź
do Pralni. Cóś Ci powiem
w zaufaniu koanem-kochaniem. Psychotronika cieńsza
aniźli najcieńsza Panny Beaty pończoszka. Pań cza tantra w Czakrasamważę.
- Samo…
- Co?!
- … samo..., samowarze!
- Bez żartów, uważaj na się, brat skaut-skat! –
Przestrzegał Ósmy, strażnik akurat Kamo.
- Kamlot.
-Re turn sat urn. – Tort uśmiechów remiechów.
- … i zgoda!
- … a gody dyda będą? – Oblizał się Skrzat Błękitny.
- Ino Im chłopy w głowie. - Sarknęli znów z kniei.
- Ino baby by głaskali po ćwiartce. – Odcięły się
Trzmiele w Niedzielę.
- Ino miód! – Błyskotliwie weszła Osa paseczków
wzorkiem całkiem naturalnym
I naturystycznym na turystycznym materacu.
- Panie! Nie jestemgodzien abyś za mnie chodził po
świecie, robił, oraz się odzywał w tej sprawie. – Zbudził się Wodnik czyli
prawdziwa a nie skłamana dupa smoka.
- Jedyna tajemnica, to jest napaść na Was i wyjść na
całość.
Pracz..
Wilczątko
z Tygryskiem biegli zaroślami przez las. Mieszkały tutaj pierwsze z wszystkich
rodów Drzewa Rodowe. Wszyscy Oni byli opiekunami Tych Półsierot. Matkowała Im
Wielka Bogini, która przechodziła szelestem słońc przystrojona.
Tego
dnia akurat Wilczątko i Tygrysek biegły od chwili uśmiechu Pani
Uszas, czyli po waszemu ode brzasku.
Wczoraj marny był dzień, niczego nie upolowały.
Uciekł Im nawet jakiś szwendający się po
chmiejach domowy kocur a później jeszcze i Żaba, zamiast
Do głodnych pyszczków wskoczyła do Bajora. Wiedziały
już, żee tylko wytrwałym dąrzeniem dotrą tam, gdzie Wielka Bogini przygotowała
dla Nich Przygodę i łup.
- Patrz, Kruk zżarł jaszczurkom młode.
151.
Strona 24.
- Mają jeszcze szansę …
- Trafić do lodu.
Wilczek
obwąchuje okolicę. Tygrysek patrzy, co zatrzymało kompana. Wreszcie Wilczek
zwraca się do Tygryska:
- Żmiją pachnie, wies…
- Masz duż głowę .., ja mam wielki łeb …
- Boisz się Jej ?
- Lepiej zabierajmy się stąd.
- Ale, kurde, którędy, żeby na Nią nie trafić …
- Pan Maciej radzi, żeby przejść światłem.
- Pan Maciej stary pracz szop, trzymajmy się Rady.
- Co to było?
- Mu wił Bawół z Słońcem w Rybach.
- Wił Mu?
- Liryka płynących kamieni na wejście.
- Płynących a nie toczących się?
- O czym Pan wił Mu, Panie światło noszący wiosce do
wody?
- O osobie całej, prawdziwej jak tu pośród was
wszystkich jest jedyny i samotny.
- Tego nie rozumiem .., ale to smutne. Nie chcę mieć
smutnego Pana. Powiem,
Coś powiem, od czego zakręci się wszystkim wszystko
w głowie.
- No, co takiego?
- Klangor świateł. Przecena drugiego pokoju, indygo
i fiolety wody.
- Faktycznie indygo mam w uśmiechu, gdy chcę Ciebie
BatalioPoemy, fiolet do tego dokłada jeszcze i z portfela tybet wed.
- Pani Uszas, Maciej tutaj gada jak stara szuflada
...; mówi, przepraszam, mówi.
- Trochę nas minęło, nim się ten Leń ruszył.
- Troszczcie się, On niesie Niedzielę, takie poważne,
ciężkie słowo.
- Co? Co On niesie?!
- Musi, że ostro z Nim.
- Rzęsista misa światła. Misa
maleńkich”Po”.
152.
Strona 25.
- O!
- E!
- A!
- KR… - Prsna imię mam.
- Rg … - Orła bielą dowód wód mam.
- Co znaczą owe zgłoskowania ?
- Toć zwyczajnie .., Ich koloryzowanie za dnia do
dna światła.
- Sahara z dala. – Neptun Pan.
- Mam też worek tułacza pełen czystych gaci i
podkoszulek. Ja się na waszych wymaganiach znam a w Praniu pracuję sam. Po Kam
Wir …
- Wir warkocza trzech strumieni czarnych jak No.. c.
– Teyartha Somy pszczółek.
- Gradowanie … - Elemele .., mąkę czasu mle.
- Ko Re Aa So
Lo.
- Trzeba wszystko wyobrazić czyli wiezieć. – Master
of Piecess, czyli prowincjonalna sakra ZAB.MO.DAG.SNANG.
- Mówiłem Wam, że nie ma żadnych sakr oprócz sakry
trafionych prac, jakiem
Z kujawianki matki Maciej czyli z ojca Prsna. Krsna
bywałem tutaj z wczorajszych ozyriackich powodów i ich wdów.
A propo’s, płaćcie podatki bom niebogatą wioską lecz
uczuciowo zasadniczo uczciwym, i mam kolegia do spraw wykroczeń, żebyście mi
nie przeceniali obrazu Pani Uszas.
- As !
- I co z tego mas ? – Babci głos cały trzos.
- Maciej żył dziewięćdziesiąt lat.
- A jak się pomylisz, Jogini?
- To szlaka Was trafi w noc.
- Sprawa schroniska dla zwierząt, to ważna sprawa
wobec oprawców z Mercedesa i plastykowego sedesa.
- Sram na chrust bom rusł w Uruk i nie zapomniałem,
że Chepri Hike.
- Wir esencji. Koan Koanów czyli znów nie
dogoniliście komuchów żrących gry-kek!
- Kek? Kek! Budzą.
- Co Pan pisze po ekstazach?- Zainteresowała się we
wtorek z rana jakaś mucha,
Trochę zaspana.
Strona 26.
- Co Ty dzisiaj robisz, mój brat?- Spytał Mion.
- Myślę, że płyniemy. – Osobiście osoba Ocean bez
ekstremy ale już tylko i wyłącznie z pamięci. Tak zwykle łatwi się bosko boskie
sprawy.
- Mamo, wózek ruszył. – Uran Stach mowę ma z
śmietnika Ciechocinka.
- Cicho, synek!
Na tę
uwgę prsnął w brzeg Pan Prsna, który się
na tych rzeczach zna. Tymczasem Wadżrajogini przesłuchuje Beatkę, i nie co Ona
wie ale co powie.
Zawiłość sytuacji fabularnej pozwala nam spokojnie
słuchać, co dalej szepcą gwiazdozbiory, co śpiewają galaktyki, co radzą gromady
galaktyk, i z powrotem.
- Może jeste nieco ograniczona ale na dupie się
znam. – Mignął cieniuchną światła strzłką Maciek koń, szczur, bociek oraz
wielopłocie w jazgocie Odyna.
- Proszę Cię bracie, nie dokuczaj, dzisiaj mam taki
dzień, że czarne jest czarne.
- Odynowa dupa medytuje dwa kielichy. –Przyjęła
spowiedź Szara Siostra Zahra.
Pełnia
księżyca też świadomość ma. Zatem okoliczną stoliczną:
- Zdrowie Konia. Niech żyje Tybet Wed.
- A taki był trudny do tego.
- Niebieski Koń idzie dziś w zaparte.
- … i, co
Pani stroi, że Mistrzów się nie boi.
- Ćakr!
- Prawdziwy akr min, lic cyc i ryf gryf …
- A.., Pan Prsna, co na te gadkie.
- Gry F.
- Ciach Ich Stach. – Upomniały się z refleksem
merydiany.
- Funkcja astralu w mienty mentalu.
I
nagle, i dramatycznie:
- Co tak cicho? – Spytała Głucha Czarownica z cyca
poznania.
A
sumoika jedna, która była z drewn,a dopełniła swoje zamyślenie taką oto
literaturą:
- ..en ..ta ..lu! Wyńdzie Im maszynka do mielonego.
- Mle demon domowe demony. Suknia Ci wyszała Żabciu
na spacer.
_________________________________________________________________
Strona 27.
- Ja nie jeste Żabcia, Ona siedzi po tamtej stronie
kwadratu, ja jeste Sumoika.
Natomiast
pan opiekun żab sklekotał zajście klekotem pełnym powątpiewania:
- Suknia .., na ..?
- Czyźby tylko Żaby obsługiwały ten stolik? Przecież
widzim tu motyle, muchy
I małp tyle, że aż trzęsą nam się brzuchy. To tyle,
jakiem Stodoła, grzdyle.
- Siuńdź!
- A bo zaroz …ki teroz ki …
- A bo
literatury duch musi – powinien medytować znaczenie zgłosek.Już
Nie ważne funkcje gramatyczne. Już nie ważna
gazetowo-semicka semantyka.
Uważcie głosek i zgłosek rodzącychwszelki listek,
wszelki owoc, drzew, gniew, lek i lęk tudzież sytość dzież.
- Tak, słysz ... Masz most, uważ też delfini ryż. –
Upomniał się Cieśla oczyszczony ze „skich”.
- To grozi Szanownym Panem Kierem.
- Tę grozę słyszę w Po Tao. Line tkom jako grom czy
inny ruch Pe-Run.
- Zwrotnica Uszas kojarzy gwiezdnych kolejarzy.
- Uran Mistrz!
- Mistrz, językoznawstwa ociupinek i ogrozków
dławiących gardła …
- … nie wszystko powiedziane…
- Mistrz, gdy rusza z świątyni ku sprawie, rusza tybetańską
pulę poważnie.
Nie ma zadania do wykonania oprócz niesienia czerwonej
szaty pustki. Co najwyżej Kocham Cię „Po”.
- I jest tu ktuś ktu kocha gu ..?
- Moja .., że tak powiem, biegnie w zdarzeń
kontekście i argumencie. – Wymówił
Się od głębszej rozmowy Czas.
- Al.e .., POTOLO?
- Na niebieskim przyjąłeś schronienie w Hike.
- Więc nie proście prosiąt o miecz Pana „Po”.
- Widzę więcej parasoli. – Uśmiał się Kamo.
I o tę
ostatnią literkę imienia zawsze był i byłby spór. Kama, Kame czy
Kama. Spór o brzmienie litery, poza medytacją
gramatyki, Wy smyki.
- Godzina czwarta czterdzieści cztery.
_______________________________________________________________
Poznań, dnia 17 lutego 2012.
Komentarze
Prześlij komentarz