P i ą t y W i e l k i A r k a n –
Hierofant;
Mag Wieczności {medytują funkcje wartości duchowych; piękny Kwark}.
Pytanie. - Chleb czy chlew?
Odpowiedź. - Śri, Panie; dzisiaj jest ten dzień Środa. Od rana szczególnie pięknie świeci nam
słońce. O, Ra! Po, czujcie Delfinów bezpieczeństwo. Dawniejsze definicje przywództwa
duchowego uległy rozpadowi. Oliwkowe Oka Smoka.
Dziecięce oko na obrazkach zdobiących ściany domu rodzinnego. Germanie biją mi brawo.
Klaka!
- Co to jest czakra. ?
- Słowo Czakram oznaczało koło jako obszar skupienia.
- A co to jest czakram serca?
Odpowiada wybrany:
- To jest w ł a ś c i w o ś ć Prawdziwego Kwarka, który kształtem stożka włóczni Amma medytuje
krąg serdeczny. Chepre Im podnosi strumienie i kielich tchnień. Mu wił Manipur, Ty gadaj
Ananta.
A As Ka Ra odpowie: Syamasundary.
- Nauczyciel jest mistrzem życia, Ziemio!
Piękny czyli Piąty Wielki Arkan Tarota, znany jako Demon Planety
Merkury i Jego wibracja, lub Papież; oznacza problematykę przywództwa
Duchowego i jego uzewnętrznień, stąd też aparaciki do fruwania u nóg Merkurego.
- To te skrzydełka? – Spytało dziecko płci nierozpoznanej.
- Gdzieś tu właśnie są te wszystkie straszliwe prawidła ludzkości. Te! I ja wszystko mogę teraz
zlekceważyć. Albo zaopiekuję się tym. Albo zaprzyjaźnię. Albo rapsodia sierpniowa.
I Wy, zwani Przywódcy Ludzkości, nastawcie swoje zegarki. Czarny z Szarym do Was to mówią.
Kosmiczne zegary żywego życia słychać głośniej pośród kosmicznych rodzeństw.
- Kto Ty jesteś, że mi to tak szczegółowo wyjaśniasz?
- Jestem tutaj polskim dwudziestowiecznym doktoratem z człowieka. Już czas zabrać się za coś
poważniejszego w życiu. W tym jednym, każdym kielichu.
- Panie Macieju, kupujemy tę boską menażerię. – Wił Mu Ptakh.
- Ciszej duszki. Mam pytanie do tego głosu, któremu odpowiadałem o kołach.
___________________________________________________________________
156.
Strona 2.
- J e s t e m, k t ó r y j e s t e m..
- To tylko cytat.
- Ja tyłek cytuje.
- A to ci dopiero! Ależ towarzystwo doborowe się tu schodziło!
- Zlatywało!
- Przypełzało!
- Teleportowało.
- .., i.t.d. bałwany!
- Znów obelga? Czy pan „Po” musi koniecznie to robić?' - Spytała Igła profesorka.
- Widziałeś tę wielką, grubą stonogę?
- Tak. Jakoś tak górą, ponad moją głową wyszła na balkon i odpłynęła do nieba.
- To teraz już Jej tu nie ma?
- Czytałem w książce, teraz już nie pamiętam w której, że była to Osoba czczona w Starożytnym
Egipcie.
- Przepraszam pana, zadam teraz pytanie. Być może nie bardzo na miejscu. Jeżeli system
wtajemniczenia w wiedzę Świata, opisywany dzisiaj kartami tarot, powstał w Egipcie, to czy
dzisiejsze znaczenia kart odpowiadają założeniom i przekazowi pierwotnemu ?
- Odpowiedź na tak postawione pytanie, wymagałaby -niestety, zatrudnienia dwoje wybitnych,
wszechświatowej renomy specjalistów. Mówie tutaj o prastarej jak ludzki przekaz wiedzy „Nikłej
cząsteczce eteru”, i o współczesnym nam Szóstym Kwarku. Nazwanym przez noblistę
Prawdziwym Kwarkiem a przez nas Po lubo Śri Po. Pan Po.
- Pewnie znów będziemy się pocieszać bajeczką w stylu Lewisa Carrola. Ja Panie to jeszcze
pamiętam.
- Twoja głowa to nie tylko myśl. Mózg też nie był myślą wyłącznie.
- Czy myśl jest rodzajem energi?
- W takim razie, jaki istnieje związek między energią fali kosmicznej (Tranzyty -przyp wg. Leszka
Weresa) a energią myśli?
- Ten Pan z śliczną Jasnego calóweczką i czerwonym stolarskim ołówkiem z napisem „Pali się"
mówi, że to coś przez analogię.
________________________________________________________
157.
Strona 3
- A ja myślałem, że przez Prawdziwy Kwarka powiedział głośno Prawdziwy Kwark w Złotym
Środku.
- Przecież mówili Ci, którzy już nie mają ludzkich problemów w sobie ale w tobie, uni są okiem
Kielicha.
- To znaczy, czyjego Kielicha? Tylko mi tu Loyola w słowiańszczyznę nie pluj.
- Co mówi Delfin ?
- Dzwon z młoteczkiem stroiciela, i Jowiszowe kamienie. I ten stary słynny europejski proces o
żydowski boski bank.
- Tata kanalarze Cię słyszą.
- Jestem Różą Pustyni.- I tu dygnęłam i dmuchnęłam Wam w nos z wdziękiem i tym, no.., tym
bardziej.
- Pierwsza światłość Amon Ra!
- Ooo, Raaa .- Rozśpiewało się dziecko nierozpoznanej płci.
- Czy Pan jest żydożercą ?
- Nie jestem Aramejem.
- Dziadku, dziadku!.-Pomyślała Natalia.
- Byłby to spór o uszy osła.
- A nie muła?- Z nadzieją spytał Muł.
- Tacyście tu wszyscy żywiołowi.- Powiedziała Mama. - Jak i na górze, tak i na dole, i na taliach
kart tarot.
- Dąb medytujący.
- E tam, stare wiadomości,- Burknął smętnie młody Bóg Paganini.
- Czy komendanta Policji też mamy medytować jako Ostrza Mieczy? Spytały mnie o czasie
niewinne Kielichy w młodocianych habitach Szarych Szeregów.
- Jako Strach miałem wielkie Oczy.- Przyznał komendant, i oparł się na Konstytucji
i Kodeksach z Księżyca.
- Ależ problematyka, o , rany! - Ryknął przez sen Maciej Ryfa.
- A Stachura i Bruno poszli medytować jakiegoś dziadka na moście, wiesz ?
Dookoła Hierofanta zaległa cisza.
Wszyscy spokojnie czekaliśmy na wyższe rozstrzygnięcia,
____________________________________________________________________
158.
Strona 4.
wiedzieliśmy, że tu była jakaś sprawa, czyżby sprawa ukryta? Ktoś tu rozmawiał czarnymi,
wiedząc że my tego nie rozumiemy.
- Kontrola biletów i pełne rozliczenie na grodziach czasu. - Powiedział do swoich ludzi
Komendant. Na srebrnej tacy księżyca w Pełni doniosły nam Fylgie Joginie Szare Siostry.
- To mi pachnie Atomem.- Przeszło zdanie przez usta Prawdziwego Braciszka.
- To mi świeci Atonem.- Dołożyła się do rozgrywanek Nikła Cząsteczka Eteru. I dalej grzecznie
milczałam.
- Definicje nieskończone... - Zasygnalizowało stanowisko z Kabiny Pilota Kosmicznego.- Idzie
ten, który nie mogłem zobaczyć granic światła.
- Ki diabeł ? Czy to nie Wituś zalany?
W tym miejscu Detektywistyczna Agencja Zleceń Poufnych zakończyła dochodzenie. Trochę
postrzelało w meblach i w murach, i rozeszło się po wszystkim,
- Weź ze mnie to światło, chłopie. Nie mam ochoty wypowiadać się w kwestiach Księżyca..,
i w ogóle, … mnie tu nie było.
Po raz kolejny wydawało się wszystkim obecnym, że przeżyli ogólne wyłączenie oświetlenia na
scenie i na widowni. A to tylko zaległa cisza. Przestrzeni nie masakrowała żadna ludzka myśl.
Po chwili zastygłej smakowania stanu, wszyscy łagodnie odetchnęli.
- Zatem każdy ma czas swoich gwiazd.
Merkury mówi wprost: - Heroizm i głupota.
- O, a więc i Ty potrafiłeś uśmiechnąć się do mnie, wczoraj pewien krzaczek podrywał mnie
uwodzicielskim zapachem swoich drobnych igiełek.
- Krzaczek ?
- No, chyba że taki w damskich majteczkach w ciapki,
- Na co duchom obscenia. Przecież już nie musza się tu rodzić.
- Czy to znaczy, że teraz już na mnie nikt nie patrzy ? - Spytał uprzejmie Czarny.
- Ależ Hierofant powinien o tym wszystkim wiedzieć, jeśli rzeczy
wiście medytuje zakresy przywództwa, duchowego,- upomniały się zapomniane dziewczęta.
____________________________________________________________________
159.
Strona 5.
- Zwłaszcza w zakresie właściwości grawitacyjnych Czarnych Dziur i nie mniej czarnych dołów.
Nieodmiennie uprzejmie dołożył Czarny, tym razem jako „Czakram” .
- No, właśnie, drogi nasz Panie Macieju.- Odezwały się z daleka głosy milczące od czasu
ostatnich Misteriów Samhain ( To jest Zgromadzenia. Hierarchi Duchowych ku uczczeniu
końca lata. - Co Pan jeszcze wie o tym wszystkim?
- Skąd ja znam te głosy? - Przemyśliwałem sobie nieco zdenerwowany. Nad odpowiedzią
zastanawiałem się nie od dzisiaj.
- I ja? Myślisz, kochany, że ja tu przez ten cały czas byłam ?
No, no; nigdzie się nie szlajałam, nic mnie nie obeszło, żadnych przelotnych flirtów, nie
zgubiłam złotego pierścionka z diamencikiem ani tego portfelika z czerwonej skórki z
całomiesięczną waszą wypłatą, żadnych też nieudanych romansów z chłopakami na dorobku,
żadnego złotego zegarka z bransoletką z kości słoniowej, i w ogóle nic nie wiem o rozpaczliwie
zawiedzionej oszukanej miłości do Kogoś. Że ja Kogoś miałam. Zadziwiłeś mnie moją własną
niefrasobliwością. To znaczy, że mam zupełnie zdrowe nerwy ?A oczy, oczy też już mam zupełnie
zdrowe ? O rany, bo wymięknę! Może jednak znajdziesz wahadełkiem we mnie coś, co byś mógł
mi leczyć? Tak bardzo potrzebuję żebyś dotykał tymi swoimi rękami. Byłeś cudownym doktorem,
wiesz?
- Stop! Halo, Panowie Profesorowie, czy o taki doktorat z człowieka Wam się rozchodziło?
- Osobowość Galaktyki nie zgłasza sprzeciwu. - Nie wiedziałem, czy ostatnie zdanie było
pytaniem czy stwierdzeniem. Przerwałem zapisywanie tego, co komu ślina na język przynosi,
i uważnie rozejrzałem się po moim pokoju-pracowni. Podłoga nie zamiatana od Soboty. Dziś już
Poniedziałek. Z magnetofonu muzykują Beatlesi. Błękitny obłoczek papierosowego dymu.
Kahuńskie duszki snują się na pół senne, na pół śniące w kulce mojego długopisu. Alicja
pochrapuje po drugiej stronie lustra. Słońce, wytrwałość gwiazd i osobowości planetarnych.
Atmosfera niedzielnego błogostanu jeszcze faluje wolniutko w promieniach słoneczności
przenikającej przez szyby. Te szyby to też by trzeba umyć. Przecież już nawet Polskie Radio
w ubiegłym tygodniu zapodało, że to coś z Wiosny. Wczoraj na spacerze widziałem sporo
pączkujących roślin, lotos tegorocznych perzów ruszył z ziemi ku niebu. Miejmy nadzieję,
że to przyśpieszenie nie pozabija nas.
-Na obraz i podobieństwo, wiele niewiadomych.
Co na to wszystko pięciorga imion bohater niniejszego opowiadania; rzymski Merkury, grecki
Hermes, Hinduski Hanuman, babiloński- Nebo i egipski Toth?
- Stwierdzamy, że podniesiony na duchu, niesiony na duchu był, jest, będzie. - Mimo wszystko,
uśmiechnij się, nasz Wariacie w Sadzawce, Prawdziwy polski Pisarzu.
- Czy to dla was ważne, co ja czuje lub myślę ?
- Masz Ci, no! Przecież jesteś najważniejszy, kiedy nas słuchasz.
Alicja zbudziła się. Powiedziała dwa zdania samousprawiedliwienia, ubrała sukienkę i
wywędrowała ze szczoteczką umyć zęby w łazience.
- Mycie zębów jest ważne.
Nagle usłyszeliśmy zdumiony głosik Fylgi Beaty.
- Szefie, idzie tu do nas ktoś, kto niesie mi mój uśmiech.
- To przecież założyciel komórki Sprawności Umysłowe.
- To znaczy, że zaczną się czy skończą zagadki i rebusy w tym opowiadaniu?- Spytałam jako
Żabcia Mojego Pana.
- Czy Papież rozwiązuje krzyżówki? - W ostatnim poruszeniu, powiedział zagadkowo popiół
z papierosa, spadając na szary blat mojego biureczka i rozsypał się w pył.
- Cholera tu i tak wszystko trzeba powiedzieć przez dziecko!- Denerwowali się ludzie bezpłodni.
Niepotrzebnie.
- Gwiazdeczki macie pizdeczki?
- Oj, oj. Skiny znów narozrabiały. Zawołajcie Archanioła Michała.
- Czy On ma po skinach posprzątać ? - Ostrożnie zza węgła, spytały mnie wszystkie niegrzeczne
dzieci. Tej nocy dosyć wcześnie zgasło światło na biurku prawdziwego polskiego pisarza, i to
gdzie, w Polsce, Ha!
Od rana zajęliśmy się Ogniem, Nigdzie na zewnątrz nie było Ich widać, natomiast
Król Dąb twierdził, że kilka razy,
_________________________________________________________
161.
Strona 7.
gdy przymknął powieki, widział Jego Święty płomień. Już to mózg się palił, już to spłonęła
popielniczka, już to pachniało cebulą zasmażaną w smalcu. Kiedyś zobaczył wnętrze pieca
chlebowego. Z punktu widzenia wypiekającego się chleba. Innym razem ogień przyszedł
nie wiadomo skąd a On cały wszedł do środka. Przez chwilę cały był ogniem buzującym w wolnej
przestrzeni. Pojawienie się dymu przeszkodziło Im, lecz nic się nie stało. Po wszystkim ogień
z niewinnym uśmiechem i skromnymi, zawstydzonymi oczami oddalił się w swoją stronę;
zostawiając, jakby przez zapomnienie sprzęt zwany pastorałem.
- Skąd my jeszcze znamy tego Agni? - Przemyśliwały chórem ( One tylko zespołowo grają)
wszyściusieńkie drobiny kurzu i pyłów, wylegujące się, i właśnie lądujące z kosmosu na
sprzętach w pokoju-pracowni.
- Godzina ósma zero zero. - Usłyszał facet z legitymacją służbową komórki eS.U, i zaraz
nawykowo skomentował. - Oho! Rozpoczyna się cyrk porannego apelu.
- Stój: Stójcie … - Warknął rozzłoszczony na dobre Wesoły Roger, już sięgał po swoje buty do
konnej jazdy, żeby od nas odjechać, kiedy obok niego zbudził się Szary Roger, i ze smutkiem
zripostował: Mówisz STÓJ do siebie, czy znowu chcesz mi rozkazywać, mimo że zwolniłem się ze
służby u ciebie?
Wesoły Roger przyjrzał się Szaremu Rogerowi.
- Ty?
- A co, już książę jarzębinowy zapomniał, co to znaczy?
- Bo zemdleję.
Wszystkie istoty, duszki i szanowne osobowości milczały, i niedowierzaniem kręciły się
między Wesołym i Szarym Rogerem. Ci z niższych kondygnacji hierarchi duchowych, w ogóle nie
mogli zrozumieć, co to za jakieś poruszenie. Z góry spoglądano w dół z dziwnymi uśmieszkami w
kącikach oczu, niektórzy rozglądali się z dyskretnym rozbawieniem pośród znajomych, inni
odwracali się z błyskiem żaru i bólu w swoich pięknych i prawdziwie znalezionych oczach.
- Jedyny! - Jęknęła znacząco zafrasowana Cząsteczka Eteru, aż wszystkie Jej siostrzyczki
wstrzymały oddech.
- Błądzę przez obłęd zniszczenia, którym, tchnę ! – Usłyszeliśmy
_____________________________________________________________________
162.
Strona 8.
tubalny śpiew Madeirosa. Jego wojenne ciężkozbrojne Canoe mignęło nam złotą blachą dna.
Z burty łodzi wytrysnął wodny wąż, trzykrotnie owinął Wesołego i Szarego Rogera. Rozległa się
ogłuszająca detonacja. Przez sekundę coś tam w środku skrzyło jakby płonęła wiązka zimnych
ogni. .Na końcu przeszliśmy przez strefę Czarnego, i znów wszystko wróciło do tego momentu,
kiedy pewnemu facetowi z legitymacją służbową komórki Sprawności Umysłowe, przypomniał
się apel poranny, i kilka innych cyrków widywanych w tym naszym krótkim życiorysie.
- Jesteśmy coraz bliżej Ziemi.- Stwierdziły, zresztą zgodnie z stanem faktycznym, dwa Straszliwe
Potwory Kosmiczne, od początku dźwigające i zdobiące Tron.
- Czy znów wam nie za bardzo się śpieszy ? - W natchnionym skupieniu zauważyła Kobra
Strażniczka.
Niewielu Ważniaków spostrzegło tę przyciszoną lecz zdecydowaną wypowiedz. Ci, do
których głos Ureusza dotarł, zastygli jakby jednak spłoszeni.
- Wstrzemięźliwość to nie w tym domu. To przecież jest ten tajemniczy Dom Snów. Tu się
ostatecznie rozstrzyga, co komu tej nocy będzie się śniło.
- A więc Tron? - Ucieszyli się znawcy Tarota.
- Zatem Tron? - Niedowierzająco rozglądali się po okolicy, ci wszyscy którzy przez pokolenia
nieśli nadzieję w oku.
- Nim to tu ustawicie, umyjcie te podłogi.- Pojednawczo zdecydowało Oliwkowe Oko Konia
Ognistego.
Po godzinie wszystkie duchy zziajane i spocone w Jednej Osobie; (- w tej chwili
głównie niech się o to kwarki martwią, )i z błyskiem satysfakcji, wpadły mi tu do pokoju-
pracowni, i przekrzykując się,i przelicytowując, opowiadały kto czym się zasłużył gdy wszyscy
razem szorowali i myli podłogę.
- Ja Cię najmocniej przepraszam, Królu Dębie lecz nie mogłam iść z Nimi. Ktoś powinien strzec
Tajemnicy, kiedy wszyscy nasi polecieli jak jeden czart szorować.- Z nadzieją w głosie przytuliły
się do mnie Muszelka.
- I słusznie postąpiłaś, zresztą jesteś taka malutka, że jeszcze by Cię kto, w tamtym zapale
skrzywdził, lub nie daj może rozdeptał.
________________________________________________________________
163.
Strona 9.
- Niejednej muszelce to właśnie się przytrafiło
- Odpoczywaj spokojnie; po tej podłodze widzę, że Wy porządne duchy jesteście,
- Alem się zmachała! - Usłyszałem czyjś anonimowy jęk,
- Co ta szmata tak jęczy ?
- Tylko nie. szmata, ty kiju do miotły! Płat, płat do mycia podłogi ja jestem. I basta !
- Proszę Was, ciszej, bo nie słyszę co się tu dzieje..
- W każdym miejscu,
i w każdym czasie
ukryte jest Twoje serce.
Mana-Loa i rączkę pod pierścień.
Szukaj, szukaj z Trudnym… - Śpiewali na mojej najstarszej taśmie Beatlesi.
- Głodne kawały. - Ocknął się na chwilę, obżarty na potęgę Leszek Okularnik. Chyba nikt na
sali operacyjnej nie był ciekaw, co się śniło temu osobnikowi.
- Ja wiem. - Cichutko, przymilnie zaszeptała mi na ucho Beatka - jako uczennica,- Ri ki ti ki
zakończeni e.
- No, tak. Dziękuję, to co mówisz, maleńka, rozlicza nas z wmówionych zapożyczeń.
Węża medytowali chińczycy a nie giermancy.
- Ale, wracając do Londynu. Mam pytanie do mecenasa Artura C.D:
- Czy już ustalono, gdzie ukryto pomarańczowy czakram ?
- Wy już a my musimy poczekać,
- Ty już a my musimy poczekać.
- My już a wy musicie poczekać.
- Jak to powiedziałeś, Darku ?
- Cudowna osobliwość dystansu.
- Zasada zmiennej ogniskowej.
- Ja też staram się określić, wręcz niekiedy kaligraficznie do tego Ego, do tego mojego, bo
odkrywanego. Dę. Bu.
- Na wysokim diapazonie.
- Nawet nie startujcie, bo wam opowiem jak to było z „Pańskim stołem” i tym, który stoi w
Kielichu.- Spokojnie jednym zdaniem wypowiedziało swoje w tej kwestii całe Zen-Do,
- O! Zobacz, siostro, znów wystąpił na scenie osobiście!
- Medytują sanktuarium Kielichów.- Zamyślił się Hierofant nad kartą
_____________________________________________________________________
164.
Strona 10.
Papieży. Czyli po przemyśleniu: - Ubóstwia „umlaut” a nie Silesie.
Nie mogłem zobaczyć, czy to któraś z dziewczynek, a może sama Beatka, czy to może
Nikła Cząsteczka Eteru, czy wreszcie Prawdziwy Kwark a może jego pięciu braci? Uszło to mojej
uwadze. To duży brak precyzji jak na prawdziwego polskiego pisarza, w końcu tylu już ich
było …
- No, coś takiego, to przecież pite do Panteonu. Na co sobie ten smarkacz pozwala ?
- Pozwalam Mu, niech rozrabia. Sam mu tego skorpiona podarowałem na urodziny. Czyżbyście
się zaczynali bać? - Wszyscy usłyszeli głos z legendarnego szczytu piramidy, z tym szarym
bezdechem.
Ludzkim tętnem rozświergotały się włókna w jaśniejących żarówkach, i usłyszeliśmy pieśń:
- … że Mu też Wam kochamy.
Wypełnieni jesteśmy zazdrością i pokorą,
i znamy smak czerni
kiedy płyniemy na fali błękitu
ku sercu szczeremu wszechbytu.
- Kto to był ? Kto tak się do mnie odzywa? Czy to Ty, Merkury? - Zapaliłem papierosa, a Beatka
porozumiewawczo zaszeptała mi za uchem: - Jakieś Ryby nam się przyglądają. Wygląda na to,
że to para Ważniaków.
- Po Bh ut an tr A Kama Law.
Prana.
Pr aN a Pr sn am
82 15 1 82 35 14
Para zatrzymała się, że poważnie potraktowała zachowanie się Beatki. Widać było wyraźnie,
że tam zapadała w tej sprawie jakaś istotna decyzja. Paliłem dalej papierosa.
Czułem siebie tak, jakbym przebywał czuwanie w osłonie żółtej łodzi wewnątrz wodnej.
Zupełnie jak z przeżywaniem muzyki-bogini Pana Kitaro.
_____________________________________________________________
165.
Strona 11.
- Heniu pewnie powie mi zaraz, że spekuluję pojęciami skończonymi,
co może być poczytane jako nadużycie w obejściu subtelnego moralisty - taoisty. Musiałbym się
nad taką rozgrywanką trochę zastanowić. Pięć minut na Kojiki Pana Kitaro. Duszki-jogini
słuchamy muzyki na poziomie medytacji subkwantowej.
- Tańczy z nami mistrz Gryka.
- I, co tam, bo nie wiem co się dzieje,.?
- Medytuje tańcząc trzema Po Gryki,
- I co tam ?
- Tęsknota na total.
- A my wysłuchałyśmy Koncertu skrzypcowego Mieczysława Karłowicza, aż trudno uwierzyć
w to, co się tam słyszało. - Rozgadała się Igła-Profesorka.
- Po skończonym Koncercie odchodziłam jakby z ulgą, że to niewiarygodnie rozczulające mnie
dzieło, już się skończyło.
- Niewątpliwie jeszcze drożej zdumiała mnie płyta, której pan Maciej słuchał dwa lata wcześniej.
Ja to pamiętam. W wykonaniu Wandy Wiłkomirskiej Drugi Koncert skrzypcowy Henryka
Wieniawskiego. Za którymś powtórzeniem, bo słuchałyśmy w kółko wielokrotnie, tak się
zestroiłyśmy wszystkie Panie-Joginie, że nie było tu już żadnego pokoju-pracowni, ani żadnego
gościa pana Macieja, ani żadnych sprzętów, ani żadnego śmietnika wokół popielniczki na stole.
Wszystko było harmonią form i Ich czułą przemianą. Na szczęście mamy tu solidny Parasol
solidnego Kama, bo chyba na pół kilometra byłoby nas słychać.
- O tak, macie Panie rację, przydałyby mi się słuchaweczki stereo.
- Beatko, mogłabyś się dowiedzieć, czy Pan Budda teraz z nami medytuje kartę Hierofantów?
- Pan Budda ci odpowie synu, czy mędrzec to ma być przywódca najstarszej w świecie ludzkiej
głupoty ?
- 0! To mocny koan.
- No, przecież usiłowałam Ci przekazać, że Oni naprawdę wszyscy tu już są, cała Aumakua, cała
wspólnota Wszystkich Wyższych Jaźni Duchowych. Tę Starą Radę znam, i w sobie mam.
- Jakiem Prana?!
- Jakiem Pran.
- Czy tam nie było mowy przypadkiem o Jaźniach Duchownych?
_____________________________________________________________________
166.
Strona 12.
- Tak.
- Tak, tak; to byli Jogini ducha doliny.-
- Zendo tak się zachowuje...
- O jedną literkę chcesz się ze mną spierać.
- Oczywiście, o tę literkę na końcu dzieła.
- Pe – te -y, e-H!
- Pan to ma jakiś dziki zwyczaj, ciągle jakieś tu nowe słowa wymyślać.
- Te dwie literki mogłyby dużo zmienić. Jaśnie Duchowne były wykreowywane, czy mówiąc
pospolitszym dziś określeniem: były wytworem religijnego stosunku do świata, liczono na diety
służbowe z Sanktuarium, a sanktuarium wywyższeń dostawało takich przyspieszeń, że
natychmiast oddalało się od człowieka z szybkością dźwięku. Murzyńscy szamani przeżywali
katharsis, czyli spotkanie z Ciałem Pedagogicznym Swojej Jaśni Duchownej dzięki intensywnym
zabiegom dźwiękowym, używając tam-tam’ów. Oni niejako z dźwięków o określonych cechach
wibracyjnych konstruowali sobie pojazd kosmiczny i tym pojazdem doganiali wielki pojazd
karmiczny. Tym większym pojazdem dysponowała ich własna Wyższa Jaźń Duchowa.
- Czyżbyś chciał przez to powiedzieć, że różnica między Tobą, nędznym robakiem pisarskim i
mną, Osobowością Galaktyczną... - Kontynuowała rozmowę Fylgia-Beatka. Tylko, że teraz to ja
już nie bardzo rozumiałem, w której roli Ona występuje, skoro przedstawiając się jako
Osobowość Galaktyczna, używa swojego dziewuszkowego głosiku, i żadnych tam flet planet,
song gwiazd, czy Viry Supergalaktyczne do ziemi styczne.
-... Osobowością Galaktyczną. Kontynuowałam tu sobie, mimo że mnie poczęstowałeś nie tylko
drobną złośliwością gramatyczną. Że ta różnica polega na przemianie szybkości zdarzeń.
- No, tak, cóś kole tego.
- Kole tego? Koło czego?
- Ziemianie w medytacji Skarbów Ukrytych opisali sobie Siedem Kół. A każde z tych kół zdawało
się wyrażać własną szybkość przebiegu zdarzeń.
- Coś takiego jak konstrukcja szkatułkowa w opowieści Pana Hrabiego Potockiego.
Przypomniał wszystkim śniącym ukryte skarby Pan Henryk Bardzobogaty, i dorzucił dla nas
przez sen: - Ryfa znowu o mnie zapomina.
_____________________________________________________________________
167.
Strona 13.
- Maciej Ryfa to tu zaczyna się czuć troszeczkę tak, jak młodociany budda, mimo swoich
czterdziestu lat. - Wtrąciłam, czy tam dorzuciłam celnie jako Beatka. Stwierdziła Osobowość
Galaktyki.
- Co Wy tu kombinujecie ?
- Poszukujemy dobrego samopoczucia. - Delfin.
- Kompromis Manipuraka w grze Pana Gryki koniem na C-6, czy rycersta czy cystersa czakram?
- Nie bójta się rozmów z Nimi o kwarkach, i Allach jest wielki i Szołem Alej chemik.
- Korea nam jak by zdechła a taki tani cały tancerz z paluszkiem mudr, gdy Im księżyc bódł.
- Co wy tu kombinujecie? - W pokoju pojawił się osobiście Młody Dominikanin, miał przecież
przy sobie służbową broń, pełne wyposażenie żołnierza czyli Ten Biały Miecz.
Np: - Pokaż no pan, coście napisali na poprzedniej stronie.
Aha! Czterdzieści lat? Pan ma czterdzieści lat ?
- Przepraszam Panie Archanioł a Pan to tu służbowo czy na spacer? Jogini Beatka
zdecydowanie zastąpiła drogę uzbrojonemu.
- Bo tu jest też prywatne mieszkanie, i pańskie kompetencje służbowe podlegają Konstytucji
Galaktyki. My tu najciężej narobimy się, żeby coś było a później okazuje się, że nie wiadomo
jakim sposobem ktoś inny publikuje wyniki naszych prac; przykładem anegdota „Spotkań z
Tarotem”. Zatem drogi Archaniele.., ucho igielne donosi, że idzie tu o nić bawełny, z tej wizyty
będziecie się rozliczać na grodziach czasu. Na szarych Komórkach.
Spojrzałem na to, co się dzieje pośrodku pokoju. Wielki Mglisty- Świetlisty Brat Ra w
pełnym kosmicznym rynsztunku; widać, żołnierz pewny swego o czasie. Jednak głupawo
uśmiechał się, zaskoczony pojawieniem się niewysokiej dziewczęcej postaci. Beatka miała
grube warkocze w gryczanym kolorze, buzi Jej nie mógłem dostrzec ponieważ zwracając się do
żołnierza odwróciła się do mnie plecami.
- Co to za dziecko?- Odezwał się bardziej do mnie aniżeli licząc się z tą Małą Joginią Sumoi.
A ta mała, proszę popatrz Kolego, nagle jakby Junona zajarzyła się błękitnym światłem. Przez
chwile w swojej Postaci zademonstrowała. kształt Osobowości Galaktyki. W mgnieniu mignięciu
zobaczyliśmy wszystkie czasowe zdarzenia, zawirowała muszla czasu.
------------------------------------------------------------
168.
Strona 14.
Natychmiast jednak wróciła do Postaci Świetlistej Dziewczynki, i jak ziemska dziewuszka
zareagowała z temperamentem. Poruszyła dłonią a z małego Jej paluszka wystrzelił malutki,
żywo zachowujący się punkcik, który powędrował wprost w środek postaci Młodego Boga
Dominikanina.
- He, hehe! - Zaśmiał się diabeł i jednym uważnym ruchem myśli rozjarzył linie ostrza miecza
u boku żołnierza.
- Czyżby pojedynek? - spytano Aleksandra Dumasa.
- Czyżby pojedynek mentalny? - Spytali znawcy Filozofii i religii wschodu, i zbudzili studentów
Sumoi.
- Czyżby pojedynek na grodziach czasu? - Ucieszył się Zero.
- Czyżby chcieli się bić na Szarym Szeregu? - Rozbawili się Ci, z Szarych Szeregów.
Za oknem ostrzegawczo rozjęczała się syrena alarmowa. Ulicą gnał beczkowóz
Miejskiej Straży Pożarnej, aż się asfalt uginał pod naciskiem rozpędzonej beczki. Wszystkie
Osoby Dachowe, Duchowe, wszystkie jaźnie i byty bezjaźniowe, czarne,i świetliste, i Tęczowce;
wszyscy wstrzymali się z wrażenia, że to takie niby nic, ktoś tu opowiadanko pisze, na chleb, wino
i rodzinę chce uczciwą pracą zarobić, na której się przecież wybornie zna, a tam, zaraz, takie
ruchy.
- O, zobacz nawet wszystkie ptaki patrzą w naszą stronę.
- Wróbelki kochane..; już trzykrotnie ostrzyły dzióbki na gałązkach. I na sztachetach płotu.
Zobaczcie ile Ich tutaj jest, i jakie napalone na bitkę.
- Ja się nie biję, nawet ze Sobą! – Dzielnym głosikiem przekrzyczała wszystkich Muszelka.
Tymczasem Młody Bóg Dominikanin wycofał się z pokoju pracowni, zamyślony
spacerował miastem i nad miastem z głową w chmurach. I może dlatego, że chmury mu
zasłaniały, nie mógł zobaczyć, że my z kolei jeszcze przez kilka chwil obserwowaliśmy jego
świetlistą postać. Dopiero kiedy przekroczył brzegi rzeki Warta, i przeszedł na drugą stronę,
wyszedł ze strefy oddziaływania naszych środków.
______________________________________________________________________
169.
Strona 15.
Aumakua i ja odetchnęliśmy z ulgą. Konflikty o kompetencje to najtrudniejsza
dziedzina komuny, komuni i komunardów, alboli komunikantów.
- No, i proszę, wyszło szydło z worka! – Roześmiała się Ukryta Szefowa Oddziału P.M.D; nota
bene zapoznana aktorka korytarzowa i świetlicowa.
- Ceniłam epizody komediowe.
- Niech ten wasz Pan Maciej idzie już na spacer. Powinnam odsapnąć w spokoju. Tak się
denerwowałam, że nie będę mogła spokojnie spać. – Mamrotała pod solidnym wąsem Babcia w
laczkach.
- Karty na stół, Babciu! – Warknął maciejowy pies Czar w Sadzawce Bardo.
- Przyszedł? – Ucieszyły, i z lekka też wystraszyły się dzieci, słysząc ten głos w sprawie. Jak zwykle
małe dzieci trochę rozczulająco sepleniły.
- Żarty się skończyły, zaczął się śmiech.
- Śpiew? …Bo się przesłyszałyśmy.
( P.S.
... - 1984. - 23. marca 2012. )
Komentarze
Prześlij komentarz